Gdy lekarz weterynarii nie chce zbadać kota, radzę jedno…

Moja ostatnia konsultacja odbyła się w warszawskim Wilanowie, gdzie czekała na mnie kocia rodzinka, składająca się z 3 kotów i 2 ludzi. Gagatek, któru zamiast do kuwety trafia na ludzkie łóżko okazał się być przemiłą kocią istotą, która potrzebuje pomocy. I tak po raz kolejny ZACZYNAMY OD DIAGNOSTYKI, czyli badania kociego moczu (Jak pobrać koci mocz pisałam tutaj) oraz od analizy relacji pomiędzy kotami.

Wracając do badania: lekarz, do którego rodzina zaniosła próbkę moczu, by ją oddano do przebadania, spojrzał na pojemnik i stwierdził, że kot jest zdrowy… Zamarłam i nie wiedziałam, co powiedzieć. Ogarnął mnie smutek, ponieważ wiem, ile podobnych sytuacji ma miejsce każdego dnia. Bez badań, na oko, bez wywiadu część lekarzy stawia diagnozy: to nie choroba, to problem "psychiczny". Nie mam na to zgody! Badanie moczu jest banalne i tanie, nie potrzeba kota, wystarczy dowieźć do analizy sam mocz. A ileż wiedzy kryje się w tych kilku kroplach? Od zapalenia pęcherza, przed struwity, na chorobach nerek kończąc… Jeśli nie badamy zwierząt, odbieramy im szansę na wyzdrowienie z potenctalnej choroby.

Gdy lekarz nie chce badać kota, zniechęca Was, unika tematu radzę zawsze tylko jedno: poszukajcie innego lekarza. Szkoda czasu na przekonywanie kogoś, kto ma tak skrajne poglądy i nie wiedzieć czemu, nie ma ochoty poznać prawdy o stanie zdrowia pacjenta.

A nasz bohater? A nasz bohater ma podwyższony ciężar właściwy moczu, pH, białko w moczu… Nie, mocz nie jest idealny, a kote nie jest na 100% zdrowy. Szukamy więcej dalej pogłębiając diagnotyskę w innej lecznicy równolegle w domu stosując pierwsze działania antysikaniowe.

 

Dodaj komentarz